"Nie... chcę żyć" - fragment Santorini okazało się bajeczną bajką przyprawiającą o zawrót głowy kształtami i kolorami, to jedyne miejsce które w naturze wygląda lepiej niż w folderach. Na miejscu czekał na nas luksusowy hotelik, wyśmienita kolacja oraz nudny wieczór. Uzbrojony w książkę usiadłem w kącie baru hotelowego, twarzą do drzwi wejściowych i płytko zagłębiłem się w lekturę. Nie musiałem długo czekać. Arnold pojawił się już po kilku stronach, zupełnie jakbyśmy byli umówieni co do minuty. Wstałem na powitanie, aby nie miał cienia wątpliwości, że go zapraszam do stolika. Zapytałem czy czegoś się napije. - Dziś z radością napiję się alkoholu, ponieważ już nie będę 'przewodnikował'. - Rzekł z serdecznym uśmiechem. - Skoro jesteśmy na terenie Grecji, to proponuję Retsinę, Metaxa lub Ouzo. Co wybierasz? - Spytałem jak gospodarz wymieniając wszystkie znane mi trunki greckie. - Pozwolisz, że ja zamówię? - Spytał niepewnie, nie chcąc mnie urazić. - OK, ale ja zapraszam i ja płacę! - Upewniłem się co do obowiązujących zasad. - Jasne! Dziś to Twoja przyjemność. - Powiedział takim tonem, jakby płacenie rachunków należało do największych radości życia doczesnego lub najcenniejszych prezentów jakie można dać drugiemu człowiekowi. Skinął na przechodzącego obok kelnera i dokładnie wyjaśniał co chce i w jakiej kolejności otrzymać do stolika. Po chwili pojawiły się na naszym stole koktajlowe kieliszki z przezroczystym płynem i oszronione szklanki z grubego szkła przypominające musztardówki wypełnione gęstą białą cieczą. - To jest specjalna mieszanka pozwalająca rozwiązać języki. - Uroczystym gestem uniósł kieliszek i patrząc mi w oczy wyszeptał: - Oby dobry bóg pozwolił ci zapamiętać ten wieczór do końca twoich dni. Jednym duszkiem wychylił przezroczysty płyn i dużymi łykami popił białym. Poszedłem w jego ślady. Myśląc, że to jest wino wlałem do gardła przezroczystą ciecz i natychmiast poczułem jak mi płoną wnętrzności, to było Ouzo, ale chyba więcej niż 50 %. Oczy wyszły mi z orbit i jakbym grał główna rolę w filmie "Maska". Natychmiast popiłem białą mazią, którą okazał się kefir, gaszący pożar i dający uczucie równowagi smaków. Bóg wysłuchał jego toastowej modlitwy. Do dziś, chcąc nie chcąc, za każdym razem biorąc do ust Ouzo, wracam myślami do tamtego wieczoru i rozmowy, która stała się punktem zwrotnym, na którym stawia się drogowskaz z napisem "Dalsze życie". - Czemu wróciłeś Na Maltę? - Spytałem obcesowo, ale język miałem już rozwiązany i wyparzony. - Ponieważ tam jestem szczęśliwy. - Jesteś z Anią? - Nie, a jednak czuję, że ciągle ona jest ze mną. - Nie rozumiem. - Przyznałem. - Ona mi otworzyła oczy. Była ze mną przez kilka miesięcy. Zupełnie nie wiedziałem dlaczego mnie wybrała. Bo to zawsze kobieta wybiera faceta, a nigdy nie dzieje się na odwrót. - Mówił nieskładnie jakby Ouzo podziałało na jego język bardziej niż na mój. - Zakochałem się w niej. Wybrała mnie biednego obcokrajowca, który przyjechał do Niemiec, aby zarobić na dom. Po trzech latach oszczędzania nie miałem nawet połowy potrzebnej kwoty, ale przez te trzy lata stałem się zgorzkniałym skąpcem, żałującym wydania kilku marek na pizzę i odżywiającym się wstrętnymi parówkami lub gotowymi chińskimi zupkami kupionymi w Aldi. Każda zaoszczędzona marka przybliżając mnie do wizji domu, oddalała mnie od radości życia. Któregoś dnia, jeszcze przed wyjazdem w góry, Ania zapytała mnie co bym zrobił, gdybym dowiedział się, że umrę za rok. Zupełnie nie miałem pojęcia co miałbym robić. Miałem zaplanowane swoje życie na kilkadziesiąt lat, aż do późnej starości, ale nie miałem żadnego pomysłu na rok. Wykonywałem brudna robotę, której niecierpiałem z całego serca. Codziennie rano szedłem do pracy nienawidząc swojego losu, a gdy nadchodził wreszcie upragniony wieczór czułem ulgę, jaką przeżywa wieloletni skazaniec wypuszczony na wolność i pustkę rozbitka bezludnej wyspie poddasza. - Zapewne wielu ludzi tak żyje. - Zauważyłem bezsensownie. - Dobrze wiesz, to nie jest życie. Obydwoje dobrze wiemy, że życie może wyglądać inaczej. - My może tak, ale jest ogromna grupa ludzi wegetujących w ten sposób. Czekają na wakacje jak na zbawienie, a gdy minie połowa urlopu, to chodzą przygnębieni, że trzeba zaraz iść do pracy i nie potrafiąc się cieszyć wolnymi dwoma tygodniami spędzają je przed telewizorem. Moja kuzynka, która jest nauczycielką, traci chęć do życia 1-go sierpnia stwierdzając, że wakacje już się skończyły, mimo następnych 4 tygodni wolnego od szkoły. Gdy ją zapytałem co będzie robić na emeryturze, to westchnęła głęboko i z rozrzewnieniem powiedziała 'leżeć'. Dla wielu ludzi życie jest tylko ciężarem. - Zbyt dobrze to znam, bo też tak żyłem i zapewne teraz też tak bym żył, planując śmierć ze starości. - Zaplanowałeś datę swojej śmierci? - Zdziwiłem się. - Nie zaplanowałem, bo to nie jest zależne ode mnie. - Kiedyś przecież musisz umrzeć. - Nie muszę! - Powiedział dobitnie. - Nic nie muszę! Człowiek nic nie musi! To jest największa prawda o życiu! - Wybacz, ale nie masz racji. - Próbowałem załagodzić sprawę. - Nie chcę się z tobą spierać, ale nigdy mnie nie przekonasz, że żyjemy w idealnym społeczeństwie i nie musimy płacić podatków, służyć w wojsku, a na dodatek jeść, pić, sikać, oddychać, umierać. Może anioły w niebie nic nie muszą, ale my musimy robić wiele rzeczy. - Jeżeli mnie przez chwilę uważnie posłuchasz... - Powiedział i zamilkł. - Chętnie... - Jeżeli mnie przez chwilę uważnie posłuchasz_ - Powiedział i znów zamilkł. - To co? - Spytałem. - Jeżeli mnie przez chwilę uważnie posłuchasz. - Powiedział i zamilkł jakby skończył zdanie. - Jeżeli cię uważnie posłucham to co? - Spytałem lekko rozdrażniony. - To zrozumiesz, że zdanie 'Jeżeli mnie przez chwilę uważnie posłuchasz.' Jest zdaniem warunkowym, a to znaczy, że aby miało jakikolwiek sens, to musi wystąpić druga część zdania. Samo część warunkowa nie jest całym zdaniem. Mówiąc 'Jeżeli do 2 dodam 3' - tu zrobił dłuższą pauzę - przedstawiam tylko część warunkową zdania, która samoistnie nie ma żadnego sensu logicznego występując bez części wynikowej. Aby zdanie warunkowe miało jakikolwiek sens logiczny, musi zawierać część wnioskującą. Czyli 'Jeżeli do 2 dodam 3, to otrzymam 6'. - Pięć! - poprawiłem natychmiast. - O widzisz! Zdanie nabrało sensu, bo przestałeś pytać 'to co', jednak było fałszywe i natychmiast zareagowałeś. Zdanie: 'Jeżeli do 2 dodam 3, to otrzymam 5, ma zarówno sens logiczny i jest prawdziwe. Podobnie jeśli powiem 'Muszę do 3 dodać 4', to takie zdanie jest niedokończone i nie ma żadnej wartości logicznej. Ono po prostu jest bez sensu i nie można powiedzieć czy jest prawdziwe, czy fałszywe! Dopiero zdanie 'Muszę do 3 dodać 4, aby otrzymać 6'. Ma wartość logiczną, ale jest fałszywe. Zdanie zbudowane logiczne to: 'Muszę do 3 dodać 4, aby otrzymać 7'. Zgadzasz się? - W zupełności! I ono na dodatek jest prawdziwe! - Potwierdziłem, że rozumiem. - Jeżeli mnie wysłuchasz do końca, to sam stwierdzisz czy mówię prawdę... - Mówisz prawdę, to zdanie jest prawdziwe... - Potwierdziłem z przekonaniem głębokim jak studnia. - 'Trzeba mnie wysłuchać do końca, aby móc stwierdzić czy mówię prawdę...', jest podobnym zdaniem warunkowym do poprzedniego. Każde zdanie zawierające czasownik modalny 'musieć', można zamienić na podobne zdanie warunkowe zaczynające się od słowa jeżeli. I tak na przykład zamiast zdania 'Muszę zapłacić podatki' mogę powiedzieć 'Jeżeli zapłacę podatki'. I wtedy od razu widzę, że zdanie ze słowem jeżeli nie ma żadnego sensu. Czyli reasumując. Zamiast zdania 'Muszę zapłacić podatki, aby nie pójść do wiezienia mogę powiedzieć 'Jeżeli zapłacę podatki, to nie pójdę do więzienia.' I wtedy od razu inaczej czuję wymowę takiego zdania. - No ale... Przecież każdy człowiek musi umrzeć. - Upierałem się przy swoim. - No to dokończ zdanie: Jeżeli każdy człowiek umrze to... - To... - Nic sensownego nie przychodziło mi do głowy, poza tym, że wtedy ludzkość wyginie, ale to było masło maślane, a ja chciałem być oryginalny. - To cmentarze będą pełne. - Brawo! - Ucieszył się. - Powtórz teraz na głos całe zdanie: 'Każdy człowiek musi umrzeć, aby cmentarze były pełne'. - Po co? - Bo cię o to proszę. - Rzekł tak łagodnym głosem, ze nie mogłem się sprzeciwić. - Każdy człowiek musi umrzeć, aby cmentarze będą pełne. - Spełniłem jego prośbę. - Czy to co powiedziałeś wywołuje u ciebie jakieś negatywne emocje? - Nie, to jedynie śmieszy. - Oczywiście, że tak, ponieważ pozwala logicznie myśleć. - No, ale... Przecież każdy człowiek musi umrzeć. - Upierałem się nadal przy swoim. - A jaki stan wywołuje u ciebie wypowiedziane właśnie przez ciebie zdanie? - Zainteresował się znów moim stanem ducha. - Wywołuje smutek, bo ta myśl uświadamia mi nieuchronność naszego przemijania i to, że kiedyś będę musiał umrzeć. - Powiedziałem i posmutniałem jeszcze bardziej. - Nie. Nie będziesz musiał. - Wyszeptał jakby przekazywał mi niezwykła tajemnicę nieśmiertelności. - Po prostu umrzesz i to niezależnie od tego, czy będziesz chciał czy nie. - No właśnie. Nic na to nie poradzę_ - 'Każdy człowiek umrze!' - Wrócił do tonu profesora lingwistyki wykładającego w auli pełnej inteligentnych inaczej słuchaczy. - To jest zdanie oznajmujące i ono jest na dodatek prawdziwe. Słowo 'musieć' odnosi się wyłącznie do czynności na jaką mamy jakikolwiek wpływ. 'Muszę zapłacić komorne, aby mnie nie wyeksmitowali.' czyli mam wpływ na to czy zapłacę czy nie. 'Muszę zatankować, aby nie stanąć po drodze.' znów mogę zdecydować, czy będę jechał czy drałował z kanistrem na stację. Na naszą śmierć w pewnym momencie nie będziemy już mieli żadnego wpływu i nic nie pomoże czy będziemy chcieli, pragnęli, czy błagali. Ona nastąpi niezależnie od naszych działań. To będzie niezależne od nas. Nic nie będziesz musiał, po prostu umrzesz. Równie bezsensowne byłoby zdanie 'Muszę świecić słońcem' lub 'muszę poruszać chmurami'. Żyją na tym świecie ludzie przekonani o tym, że siłą woli, bez użycia hamulców, są w stanie zatrzymać rozpędzony autobus. Ci ludzie jeśli jeszcze żyją, to zamieszkują w pokojach bez klamek. - No, ale czemu zdanie 'każdy człowiek musi umrzeć', wydaje mi się tak zgodne z rzeczywistością? - Dlatego, że od najmłodszych lat żyjemy w stanie przymusu: musimy sprzątać zabawki, musimy zjeść wszystko z talerza, musimy chodzić do szkoły, musimy myc zęby_ Ciągle słyszymy musisz, trzeba, należy, powinieneś i będąc dzieckiem nie zastanawialiśmy się nad sensem tego co do nas mówią i jak do nas mówią dorośli. My się od nich uczymy. Przejmujemy sposób rozumowania naszych rodziców. Przejmujemy nie tylko religię, kulturę, tradycję, język, gramatykę, akcent, ale także poglądy i sposób myślenia. Dorastamy i mówimy do naszych dzieci nie tylko takim samym językiem, jakim rodzice zwracali się do nas rodzice, ale nawet używając tych samych zwrotów. Tak się dzieje od wielu pokoleń. Już jako małe dzieci opanowujemy wyjątkową, w świecie istot żywych, zdolność posługiwania się językiem do komunikowania się z innymi przedstawicielami naszego gatunku. - Zwierzęta też się komunikują. - Zauważyłem rezolutnie przechylając kieliszek z ostatnia kroplą Ouzo. - Komputery też. - Oczywiście, że tak. To co nas różni od zwierząt, to wykorzystanie języka do myślenia werbalnego. - Nagle zmienił temat. - Smakowało ci Ouzo z mlekiem? - Bardzo! - Przyznałem szczerze, bo przeciez widział jak wylizywałem kieliszek przed chwilą. - Dawno nie piłem czegoś tak fantastycznego. - No to koniecznie musisz wypić jeszcze jedno Ouzo! Kelner! - Zawołał w stronę baru. - Nie chciałbym ci sprawić przykrości, ale proszę, abyś dla mnie nie zamawiał już alkoholu. - Nie wiedziałem jak się mam wywinąć od dalszego picia. Zacząłem podejrzewać, że Arnold chce mnie upić i postanowiłem w asertywny sposób wykręcić się od dalszej libacji. - Jutro muszę wstać wcześnie rano, a nie chcę mieć kaca. - Co się stało? Czemu nie chcesz się napić ze mną? Strąciłeś dobry nastrój? - Zasypał mnie pytaniami. - Nie, humor mi się nie zmienił. - Skłamałem. - Tylko już trzeba iść spać_ - Przecież masz urlop i musisz z niego korzystać! - Jowialnie poklepał mnie po ramieniu. - Pozwól, że sam zdecyduję w jaki sposób będę korzystał ze swojego urlopu! - Odrzekłem rozdrażniony. Pojawił się kelner. Arnold zamówił cos po grecku. Kelner skinął uprzejmie głową i odszedł. Poczułem się wmanipulowany w niezrozumiałą dla mnie sytuację, tym bardziej, że mój rozmówca patrzył mi prosto w oczy i uśmiechał się głupkowato. - Pozwolisz, że się już pożegnam i podziękuję ci za miła rozmowę. - Powiedziałem tak spokojnie jak tylko potrafiłem, jednocześnie wstając od stolika i podając mu dłoń na pożegnanie. Gotowało się we mnie, a nie chciałem wybuchnąć. - Nie pozwolę_ - Rzekł tak łagodnym tonem jakby mówił do rozpłakanego dziecka jednocześnie obejmując moja rękę swoimi dłońmi. - Nie pozwolę, abyś teraz odszedł, bo źle byś się czuł i na dodatek zupełnie bez powodu. Usiądź proszę jeszcze na trzy minuty, a zdradzę ci wielka tajemnicę, która może zmienić życie każdego człowieka... - Dobrze_ - Zgodziłem się. Nie wiedziałem wtedy czy to dotyk jego dłoni, czy łagodny ton głosu spowodował, że połowa mej irytacji po prostu się ulotniła. - Posłuchaj mnie uważnie. - Kontynuował swoim hipnotycznym głosem. - Każda wspomnienie wywołuję u nas pozytywne lub negatywne emocje. Jednym z takich cudownych wspomnień pozostaną dla mnie wieczory u mojej babki. Kochałem ją i czułem jak bardzo ona mnie kocha. Przed zaśnięciem opowiadała mi bajki na dobranoc. Jedna z nich zapamiętałem do dziś. Ona jest bardzo krótka. Bardzo chciałbym ci ją teraz opowiedzieć, zanim się pożegnamy i pójdziesz spać. Zgodzisz się? - Chętnie_ - Przyznałem z zaciekawieniem i usiadłem na krześle obok niego. - Dawno, dawno temu, opowiadała mi babka, Dobry Bóg stworzył świat. - Zaczął patrząc mi prosto w oczy. - Dobry Bóg stworzył też Ziemię na której był istny raj. Dobry Bóg stworzył też ludzi, którzy byli niezmiernie radośni, mieli uśmiechnięte twarze i ogromna chęć do życia, bo uważali, że wszystko mogą osiągnąć dzięki swoim chęciom do bycia szczęśliwym i spełnionym. Niestety zły Lucyfer wysłał na Ziemię złośliwego diabełka imieniem Atram z zadaniem, aby popsuł ludziom raj, bo nie mógł ścierpieć nadmiaru radości jaką przeżywali, a wiedział, że zrzucenie bomby wodorowej nie jest dobrym pomysłem, bo Dobry Bóg odbudowałby natychmiast stworzony przez siebie Eden. Diabełek chodził po raju nierozpoznany przez nikogo, bo nie różnił się wyglądem od innych, nawet dla niepoznaki miał nieco kartoflany nos, ale jego sztuczny uśmiech wyglądał zupełnie jak prawdziwy. Rozmawiał z ludźmi ich ubogim jeszcze językiem, bo dopiero wymyślali słowa i nazywali przedmioty, czynności i uczucia. Atram znał więcej słów i to w różnych językach. Wpadł na iście szatański pomysł, że najlepszym sposobem, po prostu nauczyć Człowieka słów, których użycie powoduje, że wypowiedziane zdanie zawsze jest kłamstwem. Wymyślił kłamliwe słowa, odbierające Człowiekowi chęć, radość i fantazję. Od tego czasu, gdy ludzie nauczyli się tych określeń, sami zamienili sobie raj w piekło na ziemi. Wystarczy użyć któregoś z nich, nie trzeba nawet go wymawiać głośno, wystarczy pomyśleć, a dobry humor odlatuje jak piórko zdmuchnięte wiatrem i nie daje się już tak łatwo złapać_ Kelner przyniósł dwie kawy i dwie lampki koniaku postawił na stole. - A teraz jeśli chcesz, - kontynuował Arnold - to możesz się ze mną jeszcze napić kawy, możesz także mnie zapytać co to za słowa, o ile się jeszcze nie domyśliłeś, możesz również pójść spać. Wybór należy do ciebie, bo Dobry Bóg dał ci wolną wolę i prawo wyboru z którego możesz korzystać dowolnie. Co wybierasz? - Czy te słowa, to śmierć, ból, choroba i cierpienie? - Zaciekawiłem się tą bajeczką. - Nie. Śmierć, ból, choroba i cierpienie są faktycznymi stanami, jakie czasem przeżywa człowiek. Słowa o których mówię powodują, że każde ich użycie staje się zakamuflowanym kłamstwem. - To ja nie znam takich słów. - Powiedziałem z przekonaniem. - Skoro nie znasz. - Uniósł wskazujący palec jak licytujący na aukcji dzieło sztuki warte milion dolarów. - To powiedz proszę choć jedno zdanie ze słowem 'muszę', które byłoby prawdziwe. - Przed godziną już to mi wytłumaczyłeś. Zdanie 'muszę do 3 dodać dwa, aby otrzymać pięć', jest prawdziwe. - Byłem zdezorientowany. - Nie. To zdanie jest zbudowane logicznie, ale nie jest prawdziwe. Ponieważ wcale nie muszę do 3 dodać dwa, aby otrzymać pięć, mogę również do jeden dodać cztery, albo do 4,74 dodać 0,26. - No, ale przecież jeśli mam dwa, to muszę dodać trzy, aby otrzymać pięć. - Zauważyłem logicznie. - Mogę również do dwa dodać dwa i dodać jeden i też otrzymam pięć. - Odrzekł natychmiast, bo najwyraźniej już wcześniej poznał taka możliwość. - Mogę również do dwa dodać pół i pomnożyć przez dwa, albo dodać trzy i odjąć jeden, albo dodać 23 i wyciągnąć pierwiastek kwadratowy, albo znaleźć nieskończenie dużą ilość innych sposobów na otrzymanie pięć. - Masz rację! - Poczułem że przeżywam iluminację. Zupełnie jak wtedy, gdy na pierwszym roku studiów odkryłem, że wzór wykładniczy opisuje funkcję trygonometryczną równie rzeczywiście jak geometria trójkąta. Dziś świat odkrył przede mną następny rąbek swej tajemnicy. Nagle senność i zmęczenie zajęła fascynacja dokonanym odkryciem. Mój mózg doznał olśnienia i przez następne kilkanaście sekund wykonał więcej operacji niż przez cały dzień. Nie rozważałem wtedy werbalnie, a w jakiś przedziwnie niezrozumiały dla mnie sposób jakbym myślał przy użyciu emocji, obrazów i intuicji. Nagle dotarło do mnie, że przyjechałem na Santorini nie po to, aby rozkoszować się cudnymi widokami, ale by odkryć wielokrotnie piękniejszą prawdę zmieniającą moje życie. - Użycie słowa 'muszę', odbiera wszelkie inne rozwiązania. Masz całkowitą rację. Właśnie zrozumiałem, że podobną funkcję odgrywa słowo, 'trzeba', a teraz powiedz mi jakie inne wyrazy działają podobnie. - 'Powinno się' i 'należy'. - Odrzekł natychmiast wyczuwając, że nie potrzebuję dodatkowego komentarza. - Słowami ułatwiającymi dostrzeganie wielu rozwiązań są w takim razie 'mogę' i 'chcę'. Jakie znasz inne? - 'Potrafię' i 'umiem'. - Odparł patrząc tak przenikliwie, jakby czytał w moich myślach. - Rozumiem, że 'muszę' nie tylko kłamie i odbiera możliwość znajdywania innych rozwiązań, ale czyni jeszcze więcej zła niż przypuszczałem. - Coś mi świtało, ale nie wiedziałem jak mam to złapać. Jakby przede mną latał w ciemności robaczek świętojański i od czasu do czasu świecił tyłkiem. - Powiesz mi nauczycielu, czy mam się sam domyślić? - Domyśl się! - Roześmiał się szczerze. - Proszę o wskazówkę, bo szkoda, abym teraz, gdy przezywam iluminację, tracił czas na szukanie zamiast na myślenie. - Chciałem maksymalnie wykorzystać niezwykły stan mojego umysłu do jakiego aktualnie mam dostęp. - Każde słowo ma jakieś zabarwienie emocjonalne_ - Arnold podsunął początek. - Zaczynam rozumieć, ale proszę o jeszcze jedna wskazówkę. - Robaczek świętojański zamienił się w migającą żarówkę. - Koniecznie musisz wypić jeszcze jedno Ouzo! - Rzekł podnosząc do góry kieliszek z koniakiem. Ta iluminacja była jeszcze silniejsza od pierwszej. Nagle robaczek stał się fajerwerkiem rozświetlającym niebo. Przecież to jasne! Każde 'muszę' zabija 'chcę'! Każde 'muszę' niszczy najlepszy nawet nastrój. - Arnold! Nie masz pojęcia jak Ci dziękuję, za to co zrobiłeś! Twoje zdrowie! - Podniosłem do góry kieliszek ze złocistym płynem i wychyliłem do dna. Tak jak się spodziewałem, to była Metaxa rozlewająca się słodyczą w przełyku. - Zauważyłeś, że mam chęć napić się jeszcze jedno cudowne Ouzo z zsiadłym mlekiem i ukatrupiłeś nie tylko moja chęć, ale także dobry humor jednym zwrotem 'koniecznie musisz'. Dzięki ci za to! Gdybym sam nie odczuł byłabym jak niewierny Tomasz i nie uwierzyłbym jak to potwornie silnie działa. Zrozumiałem, że każde muszę odbierając chęci i motywacje do działania, wpycha nas do dołka wypełnionego negatywnymi emocjami jak gównem. Teraz mam wrażenie, że to jeszcze nie jest wszystko co chciałeś mi dziś przekazać. Mylę się? - Nie. - Uśmiechnął się szeroko. - Jest jeszcze jeden mały drobiazg. - Gdy mówisz 'drobiazg', to oczekuję bomby atomowej. Dawaj! Już nie będę ci przerywał. - Czułem się jak bibuła chłonąca atrament, którym można napisać najwspanialsze równanie wykładnicze. - Budzę się rano i przez kilka godzin dziennie rozmawiam z innymi ludźmi. - Arnold zaczął mówić o sobie, jakby zupełnie mnie to nie dotyczyło. - Budzę się rano i aż do momentu, gdy zasnę rozmawiam sam ze sobą. Cały czas prowadzę dialog wewnętrzny, nawet wtedy gdy słucham ciebie, nawet wtedy gdy mówię do turystów, to jednocześnie myślę o tym co mówię, co powiedziałem, co mam powiedzieć. Skoro tak ważne jest dla mnie co usłyszę od innych ludzi, to jeszcze ważniejsze jest dla mojego umysłu, co sam powiem i co sam pomyślę. Czy wiesz co się dzieje z moja nieświadomością, gdy używam nieprecyzyjnego języka? Ona nie rozumie. - Tu muszę zaprotestować bo wchodzisz na mój teren. - Ucieszyłem się, że wreszcie mogę przedstawić inny punkt widzenia. - Nieświadomość nie jest do rozumienia, a jedynie do wykonywania rozkazów. Ona za nasz wykonuje to co my chcemy. Gdy na przykład chcę przeczytać książkę, to biorę ją po prostu do ręki, otwieram i czytam, bez zastanawiania się jakie mięśnie mam poruszyć, aby sięgnąć po książkę. Nieświadomość to bardzo sprawny i niezwykle szybki, ale bezmyślny robot wykonujący nasze polecenia. Możemy nauczyć ją wszystkiego co nam potrzebne w życiu. Dzięki niej możemy czytać, pisać, liczyć, grać na skrzypcach, jeździć na rowerze, prowadzić samochód i wykonywać tysiące innych czynności, bez najmniejszego wysiłku. - Widzę, że trafiłem na wyśmienitego partnera do dyskusji. - Pochwalił mnie Arnold. - Czy potrafisz wyłączyć jakakolwiek umiejętność? - Jeśli jakaś umiejętność nie jest mi potrzebna i nie używam jej, to w końcu ją zapominam. Najlepszym przykładem jest znajomość języków obcych. Jeśli nie używam innego języka przez wiele lat, to w końcu go zapomnę. Oczywiście, gdy przeniosę się do kraju, w którym mówią tym językiem, to szybciej sobie go przypomnę, niż gdybym się musiał uczyć od początku zupełnie nowych słówek. To znaczy, że raz wyuczonych zdolności nie da się całkiem zapomnieć. My nie mamy żadnej kontroli nad zapominaniem. Możemy coś sobie przypomnieć, ale nie możemy zapomnieć czegoś niezależnie od tego, jak bardzo byśmy chcieli zapomnieć. Im częściej myślimy o czymś co chcemy zapomnieć, to tym bardziej utrwalamy to w naszej pamięci, tworząc nowe połączenia neuronowe. W naszym mózgu nie ma klawisza "DELETE", a w każdym razie nie jest on dostępny naszej świadomości. - A czy potrafisz wyłączyć jakakolwiek umiejętność? - Powtórzył swoje pytanie. - Po co? Skoro coś umiem, to mogę tego potrzebować. - Odparłem zdziwiony. - Zróbmy doświadczenie. - Wziął moją książkę i otworzył na stronie tytułowej. - Popatrz proszę na tytuł i zrób wszystko co umiesz, aby go nie przeczytać. Czy to potrafisz? - To jest niemożliwe, bo czytanie jest automatyczne. - Zaprotestowałem. - No to mam inny pomysł. Postaraj się przez następną minutę nie myśleć o zsiadłym mleku, ani o żadnym mleku lub przetworze mlecznym jak jogurt, kefir, maślanka, ser ani śmietanka do kawy. Czy to jest możliwe? - Spytał jakby nie znał odpowiedzi. - Oczywiście, że nie, bo automatycznie wywołuje to w mojej głowie obrazy przedmiotów o których mówisz, a więc nie mogę o nich myśleć skoro mój mózg wywołuje te wizualizacje. - No to spróbujmy inny zestaw słów, który nie wywołuje jednoznacznych obrazów. Posłuchaj 'bieda, zimno, nieszczęście, porażka, wpadka, przegrana, smutek, lęk, błąd, zdrada, głód, pragnienie, pustka, samotność, niezrozumienie, rozstanie, porzucenie, choroba, ból, śmierć, ciemność, samobójstwo'_ - Zamilkł, czekając aż te słowa dotrą do mojej świadomości i zapytał. - Przyjrzyj się swoim emocjom i powiedz co się stało teraz z twoim nastrojem. - Sflaczał jak przekłuta opona samochodowa. - Przyznałem otwarcie. - Masz rację te słowa nie mogą wywołać konkretnego obrazu, ale wywołują negatywne emocje. Już sam ich dźwięk wpływa na nastrój człowieka. - No to skoro mamy takie możliwości kierowania swoimi emocjami, to spróbujmy odwrotnie. Posłuchaj 'radość, zabawa, śmiech, zwycięstwo, zdrowie, przyjemność, wygrana, przyjaźń, zrozumienie, sytość, pokój, przestrzeń, odpoczynek, wolność, światło, ciepło, jasno, miłość'. Co się dzieje teraz? - Powrócił mój dobry nastrój. - Wystarczyło, abyś wymienił te kilka słów, a czuję się o wiele lepiej niż przed chwilą. - Po raz kolejny dzisiejszego wieczoru odkryłem i zrozumiałem niezwykle cenną prawdę o naszej mowie. Teraz dotarło do mnie czemu kobiety tak bardzo pragną słyszeć słodkie słowa i tak bardzo domagają się komplementów. Zapewne działa to na ich nastrój, jeszcze silniej niż na nas. - Słowa działają na nasze myśli, nasze myśli oddziaływają na nasze nastroje, a te na naszą fizjologię. Słowa, a raczej myśli, które wywołują, mają ogromną moc poprzez wpływ na nasz układ immunologiczny. Nasze myśli są w stanie leczyć nawet najgroźniejsze choroby, jednakże są również w stanie doprowadzić do najgorszych schorzeń, a nawet nas zabić. Dopiero niedawno powstała Psychoneuroimmunologia, nauka zajmująca się wpływem tego co myślimy i mówimy na nasz układ odpornościowy. PNI nie ma nawet czterdziestki. Mózg człowieka jest miliony razy bardziej skomplikowany niż największy komputer, i jak na razie naukowcy mają zaledwie blade pojęcie o tym jak działa nasza podświadomość. - Jakie studia skończyłeś.? - Nie mam dyplomu żadnej wyższej uczelni. - Potwierdził uczciwie. - Gdy rozmawiam z tobą, to wydaje mi się, że jesteś mądrzejszy, od niejednego profesora. - Powiedziałem z ambiwalentnym odczuciem, bo z jednej strony gadał jakby miał wiedzę, a z drugiej strony przecież nie studiował nawet i nie mógł mieć żadnej wiedzy. - Co poza dyplomem dają studia? - Wiedzę. - Stwierdziłem z głębokim przekonaniem. - Praktyczną, czy teoretyczną? - Spytał dociekliwie. - Po prostu wiedzę! - narastało we mnie dziwne rozdrażnienie, jakby ten nieuk chciał coś podważyć. - Wiedza jest jedna. - Czy wiesz jak wyglądają statystyki opanowania materiału przez studentów na uniwersytetach, na których działa zasada ZZZ, czyli 'zakuć, zdać, zapomnieć'? - Co chcesz mi udowodnić? - On najwyraźniej chciał podminować moje przekonanie o sensie studiowania na uczelni. - Nic nie chcę udowodnić. Po prostu niedawno czytałem artykuł w prasie, przedstawiający przerażającą statystykę z której wynika, że niecałe 6.7% studentów piątego roku było w stanie zdać egzamin z przedmiotów roku pierwszego. Oni wszystko 'zakuli, zaliczyli i zapomnieli', bo nigdy nie użyli w praktyce swojej wiedzy. A z tego mi wynika, że studiowanie jest w 94% stratą czasu i energii, bo zaledwie co 15 godzina, informacja, wykład, skrypt, książka jest zapamiętywana, czyli nauka teoretyczna jest wielokrotnie mniej efektywna od służby wojskowej, bo żołnierze zapamiętują ponad 25% podawanych im wiadomości. - No, ale jaka jest jakość wiedzy przyswajanej w wojsku. - Broniłem, jak karmiąca matka wilczyca swojego podwórka, chociaż dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że ma rację, bo na mojej uczelni wcale nie było lepiej. - Przecież tego nie można porównywać. - W wojsku przynajmniej podają informacje konieczne do przeżycia. - Zaatakował moja pozycję z niespodziewanej dla mnie strony. - A na jakim kierunku uczą jak żyć, aby być szczęśliwym. Jak się nazywa taki fakultet? Filozofia? Nie, bo ona zajmuje się sensem i celem istnienia. Psychologia? Nie, bo ona zajmuje się funkcjonowaniem człowieka. Parapsychologia? Też nie? A może takie studia w ogóle nie istnieją? - Skąd ty masz takie informacje skoro nigdy nie studiowałeś? - Spytałem, aby go pogrążyć. - Dzięki Ani, ona patrzyła na rzeczywistość szeroko otwartymi oczami i nie bała się mówić prawdy... - Zakończył szeptem. |
powrót |
Andrzej Setman |