Szła Nowym Światem niespiesznie, przyglądając się wystawom z ciuchami. Zakupy były jej najlepszym sposobem na chandrę. Kupno czegoś nowego szybko poprawiało najgorszy nawet humor, a właśnie teraz tego potrzebowała.

Nie zwracała uwagi na ceny. Zawsze kupowała w centrum, choć inni uważali to za wyrzucanie pieniędzy, bo te same rzeczy można było przecież nabyć o połowę taniej na przedmieściach. Jednakże w tanich butikach nie oferowano dodatkowo poczucia, że się jest kimś wyjątkowym.

Stać ją było, bo nie tylko jej firma prosperowała wyśmienicie, ale również los sypnął szczodrą ręką grosza w postaci spadku po bezdzietnej ciotce.

W oknie przejeżdżającego autobusu zauważyła zarys szarej postaci. Tylko mgnienie oka. Króciutka chwilka, a obudziła wrażenie, że zna tę osobę. Po chwili zorientowała się, że to było odbicie manekina z okna wystawowego, które skojarzyło się z jej własną sylwetką oglądaną przed każdym wyjściem z domu w lustrze w przedpokoju. Odwróciła się powoli, by zlokalizować zauważoną wystawę. Jest upragniona zdobycz! To był on - wymarzony kostium.

Stała tak dłuższą chwilę dokładnie oceniając po kolei materiał, guziki, wykończenie. Musi go mieć. Kupi go natychmiast - niezależnie ile będzie kosztować.

Dopiero w tym momencie, gdy wyciągnęła rękę, aby otworzyć drzwi, dostrzegła małą karteczką przywieszoną zamiast ceny - "Sprzedane". Cofnęła dłoń, jak porażona prądem, zamierając na chwilę w bezruchu. Stanowczym gestem pchnęła drzwi sklepu.

- Chcę kupić ten szary kostium z wystawy. - Rzuciła, bez najmniejszego grymasu uśmiechu powitania, w kierunku, w którym powinna stać sprzedawczyni. W jej głosie dało się słyszeć, zamiast nadziei udanego zakupu, nie znoszący sprzeciwu ton przywykły informować podwładnych o swoich pomysłach.

- Przykro mi bardzo, ale już został sprzedany. To jest jedyny model kolekcji ze Sztokholmu i niestety nie mam możliwości zamówić go nigdy więcej. - Spokojnym lecz pozbawionym kompleksów głosem odparła sprzedawczyni. Najwyraźniej obyta była z obsługą specyficznych klientów odwiedzających te luksusowe sklepy.

- Jestem gotowa zapłacić podwójną cenę! - To była jedyna próba, a zabrzmiała jak kapralski rozkaz.

- Niestety to niemożliwe. - Z równie silnym naciskiem powtórzyła sprzedawczyni, zaraz jednak dodała łagodnie: - Jeśli jednak chciałaby Pani go przymierzyć, to mogę...

- Nie! - ucięła krótko i odwróciła się gwałtownie.

Wychodząc nie miała nawet najmniejszej potrzeby powiedzenia dziękuję. Boleśnie odczuła niesprawiedliwość losu, który zakpił z niej pokazując wymarzony lecz nieosiągalny kostium.

Była wściekła na cały świat. Nie dość, że dzień od rana układał się nie po jej myśli, to zakupy zamiast poprawić nastrój, popsuły go do reszty.

I wtedy, przez nieuwagę, wdepnęła w świeżą psią kupę.

Zemdliło ją.

Resztką sił powstrzymała się, aby nie zwymiotować.

To była kropla przepełniająca czarę goryczy. Nie wytrzymała napięcia, tupnęła nogą jak mała dziewczynka i jednocześnie zaklęła tak soczyście, że słysząc to zaczerwieniłby się niejeden sprzedawca z Bazaru Różyckiego.

________________________________________

- Mamy kolejną słuchaczkę. Anna, czy tak? - Radosny głos pani redaktor poleciał w eter.

- Dzień dobry. Czy pani redaktor mnie słyszy?

- Od razu mam prośbę, Aniu, abyś przyciszyła radio, gdy będziesz rozmawiać przez telefon, bo te urządzenia stworzone przez mężczyzn tak są głupio zrobione, że nijak nie mogą się pogodzić.

- Przepraszam. Już przyciszam. Czy teraz, pani redaktor, jest dobrze?

- Witaj Aniu! Proszę, zwracaj się do mnie po imieniu. Jestem Justyna. Taką zasadę przyjęłyśmy w naszej audycji, bo ułatwia ona nam, kobietom, nawiązanie bliskości. Zapewne wiesz, że dziś, jak w każdy czwartek o 19, rozmawiamy o mężczyznach, a właściwie o tym, co my kobiety o nich sądzimy. Każda z nas przecież ma swoje zdanie. W końcu odgrywają oni w naszym życiu dość znaczące, ale rzadko pozytywne role. Trudno jest udawać, że oni nie istnieją, choć zapewne świat bez nich byłby lepszy. Dlatego dzisiejszym tematem jest nasze spojrzenie na tę drugą płeć. Dziś wygłaszamy o nich nasze złote myśli. Powiedz, Aniu, jak byś jednym zdaniem określiła mężczyzn. Bardzo jestem ciekawa, co nam powiesz.

- Zanim powiem, to chciałabym powiedzieć, że jestem twoją stałą słuchaczką i wiernie w każdy czwartek siedzę przy radiu. Właśnie taka audycja jest nam, kobietom, potrzebna.

- Dziękuję, Aniu...

- Tylko ty potrafisz w swojej audycji, bez owijania w bawełnę, mówić prawdę o mężczyznach i zawsze wyjdzie z tych rozmów coś niezwykle mądrego i odkrywczego.

- Miło mi to słyszeć, jednak powiedz nam wreszcie, bo czekamy z niecierpliwością, jak byś określiła mężczyzn, jaką prawdę możesz o nich powiedzieć w jednym zdaniu. - Tym razem udało się Justynie dokończyć na wydechu. Najwyraźniej rozmówczyni też należała do osób, którym nie łatwo jest przerwać.

- "Jak się ożeni to się odmieni", to już mówiła moja matka. Pamiętam, jak byłam jeszcze mała, to mi to powtarzała wiele razy: "nie wierz chłopom, bo jak się ożeni to się odmieni" i miała rację! - dokończyła z naciskiem.

- Skoro twierdzisz, że miała rację, to rozumiem, że się z tym zgadzasz? Też to zauważyłaś, że mężczyźni mają taką przedziwną cechę zmieniania się po ślubie?

- Oczywiście!

- Twój mąż też się zmienił?

- Pierwszy?

- Nie wiem, o kim mówisz, bo nawet nie zdążyłaś nic o sobie powiedzieć, a od razu przeszłyśmy do tematu. Aniu, powiedz, proszę, naszym słuchaczkom kilka słów o sobie. One są na pewno ciekawe. Wiele z nich prawdopodobnie jest w podobnej sytuacji, co ty i chciałyby się trochę dowiedzieć o twoim życiu. A więc masz za sobą rozwód?

- Tak. Miałam dwóch mężów.

- Masz dzieci?

- Troje.

- Duże są?

- Córkę 20 lat, i dwóch synów 19 i 10.

- Sama je wychowujesz?

- Jakoś daję sobie radę.

- I tak właśnie wygląda los nas, Matek Polek. - Justyna rozbrzmiała w eterze "słusznym oburzeniem" - MY musimy sobie dawać radę, nas nikt o zdanie nie pyta "jak to zrobimy i skąd weźmiemy na to siły"! Jak TY to robisz? Powiedz, jak ci się udaje związać koniec z końcem i wytrwać do pierwszego? Jak cię stać na chleb i buty dla dzieci? Podziwiam cię jak zapewne większość naszych słuchaczek! One też nie mają lekko! Bo przecież dobrze wiemy, w jak trudnych czasach żyjemy! Na nic nie starcza, a dzieci potrzebują jeść. Jak ty, Aniu, sobie radzisz?

- Nieźle. Mam taką malutką firmę, która pozwala mi żyć, nawet całkiem nieźle. Co tu dużo mówić, pieniędzy mi nie brakuje... Tylko czasu trochę mało.

- No właśnie o tym mówię - Pani redaktor kontynuowała swe oburzenie. - MY kobiety musimy wszystko same: sprzątnąć, ugotować, zapracować, nawet założyć firmę...

- Niezupełnie. Firmę przejęłam po tacie. Od 12 lat prowadzę ją sama. Do sprzątania przychodzi pomoc 3 razy w tygodniu. Ale wstaję codziennie o 5 rano, gotuję dzieciom obiad, wysyłam je do szkoły a sama idę do pracy. A wieczorem też zawsze jest coś do roboty...

- I o tym mówię, że nawet jak MY kobiety nie mamy problemów finansowych, to i tak mamy pełne ręce roboty przy dzieciach.

- Mogłabym zatrudnić kucharkę, ale gotowanie sprawia mi przyjemność. Tak samo, jak mojej matce, ona też przede wszystkim dbała o dom, mimo że mogła wziąć kogoś do pomocy. Na nic nie miała czasu, bo tata całe dnie spędzał w warsztacie. Jedyną jej rozrywką było słuchanie radia. Może dlatego ja też tak lubię słuchać twoich audycji. Są wyjątkowe. Szkoda, że tak mało poświęca się czasu antenowego problemom kobiet, a jeśli już, to można usłyszeć tylko krytykę, albo jakieś porady seksuologów, z których co najwyżej wynika, że my jesteśmy wszystkiemu winne.

- My winne? - Justyna sprawnym uchem redaktorskim podchwyciła temat.

- Tak by to wyglądało, gdyby się dobrze przysłuchać temu, co mówią tak zwani lekarze.

- Kogo masz na myśli?

- Swoją ginekolog.

- A co takiego ona powiedziała? Opowiedz Aniu.

- Jak ostatnio byłam na badaniu, bo chodzę regularnie co pół roku, to ona mnie zapytała, kiedy ostatnio byłam z facetem w łóżku.

- Wydaje mi się, że to nic zdrożnego. Lekarz i to w dodatku ginekolog ma prawo o to spytać...

- Tak, ale gdy jej powiedziałam, to wyzwała mnie od kretynek i idiotek.

- Nie rozumiem... - Redaktorka poczuła się w kropce, nie wiedząc co teraz nastąpi i wolała uściślić pytając dalej. - Czemu tak zareagowała? Czy bała się, że postępujesz nierozsądnie i zbyt pochopnie decydujesz się na kontakty fizyczne.

- Nie, ona jest moją dobrą znajomą. Powiedziała mi, że gdyby ona choć raz w tygodniu nie miała faceta w łóżku, to by zwariowała. To z nią chyba coś nie jest w porządku, przecież ma już prawie 50 lat...

- Niekoniecznie... - Gromkie echo straciło na swej mocy. Pani redaktor najwyraźniej nie wiedziała co odpowiedzieć. - Bywają kobiety, które mają dość duże potrzeby erotyczne i to u nich nie zmienia się z wiekiem... Ja ją dobrze rozumiem, też mam już skończone czterdzieści.

- Nigdy bym się nie domyśliła! Masz tak młodzieńczy głos Justyno...

- W tej audycji szczerość ma być tym, co nas kobiety łączy i ona obowiązuje także mnie, skoro już do tego doszło, to wyznam: mam 48 lat.... - wprawne ucho wyczułoby w tym miejscu kłamstwo.

- 48? - Powtórzyła słuchaczka z niedowierzaniem.

- No prawie... - zająknęła się Justyna, czując, że jej nieszczerość została zauważona - przed miesiącem skończyłam 50.

- Niemożliwe!

- Ale prawdziwe! A teraz kolej na twoją szczerość. - Płacąc wysoką cenę żalu, postanowiła dostać w zamian coś, co zwiększyłoby jej notowania na antenie radiowej. - Jak często zawierasz przygodne znajomości? Kiedy ostatnio byłaś z facetem w łóżku?

- Nigdy.

- Ja kto nigdy? Przecież masz dzieci?

- To był mąż a nie facet! - odpowiedziała Ania z oburzeniem.

- To ile czasu minęło od ostatniego razu, gdy kochałaś się z mężem?

- 10 lat...

- I przez te 10 lat nie przeżyłaś seksu? - Justyna wprost zapiała ze zdziwienia.

- Mam ważniejsze sprawy na głowie. Dzieci. Pracę. Dom.

- Syn ma 10 lat. Czy to znaczy, że będąc w ciąży nie współżyłaś z mężem? - Drążyła nadal z żalu po swojej niepotrzebnej szczerości..

- W pierwszym miesiącu. Dopóki się nie dowiedziałam, że jestem w odmiennym stanie. Potem już nie, bo przecież wiesz, że to może być niebezpieczne dla dziecka.

- Lekarz ci to powiedział?

- Nie. Wyczytałam w jakiejś książce...

- A po urodzeniu?

- Syn długo chorował i musiałam się nim zająć.

- A mąż ci pomagał w jej wychowaniu?

- On się nie zajmował dzieckiem. Na początku próbował, ale robił to tak nieudolnie, że wszystko musiałam po nim poprawiać. On chciał wszystko zrobić szybko. Ja starałam się, jak tylko mogłam, by wytłumaczyć, że tak się nie da. Cierpliwie pokazywałam mu wszystkie jego błędy, ale to też nic nie dało. W końcu zrozumiał, że się do tego nie nadaje i przestał mi pomagać.

- A co z miłością? - Justyna spróbowała delikatnie wrócić do tematu seksu.

- Wydawało mi się, że kocha syna, ale to były tylko pozory. Tak naprawdę to on go chyba nigdy nie kochał.

- A ciebie kochał? - Kolejna próba powrotu do tematu.

- Tak mi się czasami wydawało, ale teraz wiem, że nie. Jemu chodziło tylko o jedno. No wiesz.. O łóżko.. A nie na tym polega miłość!

- A ty nie miałaś z tego przyjemności?

- Jak można dla przyjemności pójść do łóżka po kłótni? - Odpowiedziała wymijająco Anna.

- Często się kłóciliście?

- Codziennie.

- To po urodzeniu syna już nie spaliście ze sobą? - Ze zdziwieniem spytała Justyna.

- Nie. Ja spałam z synem, bo płakał w nocy.

- Nie o to pytam. Czy współżyłaś z mężem po urodzeniu dziecka?

- Nie.

- I jak to długo trwało?

- Po 3 miesiącach mąż zaczął pić i spotykać się z kolegami, zamiast mi pomóc przy wychowywaniu dzieci. Potem to ja go wyrzuciłam z domu i zażądałam rozwodu.

- A jak było z pierwszym mężem?

- Zupełnie inaczej!

- To znaczy? - Justyna poczuła, że historia Anny zaczyna ją fascynować.

- Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co to jest miłość.

- Czy twój pierwszy mąż był pierwszym mężczyzną w twoim życiu?

- Co masz na myśli?

- Czy jak go poznałaś, to miałaś już jakieś doświadczenie z mężczyznami?

- Nie rozumiem? - Najwyraźniej nie domyśliła się, o co chodzi Justynie.

- Czy byłaś dziewicą?

- Oczywiście! - Z dumą odpowiedziała Anna.

- Czy to znaczy, że do ślubu nic między wami nie było?

- Całowaliśmy się.

- Kochałaś go?

- Bardzo! - Powiedziała z przekonaniem.

- Ale nie poszłaś z nim do łóżka?

- Oczywiście, że nie! - To był najwyraźniej punkt honoru Anny.

- Nie nalegał?

- Próbował, ale mu wytłumaczyłam, że chcę to mu dać w prezencie ślubnym. Moja mama mówiła mi, że to najlepszy prezent, jaki mężczyzna może dostać od kobiety.

- Kiedy na świat przyszło pierwsze dziecko?

- W niecały rok po ślubie.

- To niewiele zaznałaś radości.

- Pierwszy mąż prawie zaraz po ślubie dostał pracę w Kuwejcie. W rok po urodzeniu się córki przyjechał na tydzień, na chrzciny.

- I?

- I wtedy znów zaszłam w ciążę, a on znów wyjechał.

- A kiedy wrócił?

- Przyjechał jeszcze raz, po pół roku, jak byłam w szóstym miesiącu.

- Na długo?

- Miał być dwa miesiące, ale po dwóch tygodniach wyjechał.

- A kiedy wrócił z Kuwejtu?

- Gdy Tomek miał 3 miesiące. Mówił, że wrócił na stałe, ale gdy wszystko było na jak najlepszej drodze, gdy kupiliśmy dom, samochód, to bez jednego słowa pożegnania wyjechał. On po prostu uciekł. Dopiero po pół roku dowiedziałam się, że jest w Stanach. On nie potrafił już żyć w Polsce.

- Jak uważasz, czy twoi mężowie kochali cię przed ślubem?

- Wydaje mi się, że na swój sposób mnie kochali, ale to się potem zmieniło. I dlatego uważam, że moja matka miała rację mówiąc "jak się ożeni - to się odmieni".

- Czy z drugim mężem też nie współżyłaś przed ślubem?

- Oczywiście, że nie!

- Nie proponował? - Justyna przełknęła ślinę.

- Może i chciał, ale mu powiedziałam, że jeśli kocha, to poczeka.

- Jak ci z nim było?

- Normalnie.

- Co to znaczy normalnie, Aniu?

- Seks nie jest najważniejszy dla kobiety! Mogę bez tego żyć! Przecież jestem normalna.

- Nie spotykasz się z żadnymi mężczyznami? Chyba w pracy masz jakieś kontakty z nimi?

- Praktycznie to mam kontakty tylko z mężczyznami, bo wszyscy moi klienci i kontrahenci to faceci.

- I żaden ci się nie spodobał?

- Było kilku, którzy próbowali umówić się na kawę, ale ich szybko usadziłam i natychmiast zrozumieli, że interesy to nie miejsce na romanse.

- Nigdy nie tęsknisz za jakimś facetem? - Spróbowała trochę inaczej, bo normalność stała się, w tym przypadku, zbyt śliskim tematem.

- Czasami chciałabym mieć kogoś, z kim mogłabym pójść do kawiarni lub do kina, bo samej to nie wypada.

- A jak czujesz, że czegoś ci brak, co wtedy robisz?

- Idę na zakupy i kupuję sobie jakiś wystrzałowy ciuch. Stać mnie na to. I wtedy od razu czuję się wyśmienicie!

- A Twoja córka...

- Ona sama nie chodzi na zakupy. Chodzimy razem i często ja jej coś markowego kupuję.

- To bardzo przyjemne, takie chodzenie po sklepach, choćby dla samej przyjemności przymierzenia i obejrzenia się w lustrze, jakby się wyglądało w wystrzałowym ciuchu, który od początku wiemy, że nam by i tak nie pasował. Prawda, Aniu?

- Nigdy tak nie robimy. Przymierzamy tylko wtedy, gdy chcemy coś kupić.

- Czy córka nie lubi się stroić? Chyba ma chłopaka?

- Ona ma dopiero 20 lat! Niech wpierw skończy studia!

- Chłopcy się za nią nie oglądają? - Połechtała dumę Anki przeczuwając, że do brzydkich jej córka to nie należy.

- Nie ma się do czego spieszyć! Ona dobrze wie, że im chodzi tylko o jedno, a 'jak się facet ożeni, to się odmieni'.

- A jacy są twoi synowie?

- Michał to jeszcze dziecko, on ma dopiero 10 lat.

- Ale drugi syn jest już prawie dorosły. Nie interesują go dziewczyny?

- Cały czas go nie ma w domu. Tylko by latał za babami. Ciągle dzwonią jakieś Kasie i Marysie i pytają o niego.

- Nie zabraniasz mu?

- Przecież to chłopak, musi się wyszumieć!

- Czy on też 'się zmieni jak się ożeni'? - Justyna nie potrafiła się powstrzymać.

- Nie wiem. Prawdopodobnie tak. - Odpowiedziała niepewnie Ania.

- Niestety nasza audycja dobiega końca i nie możemy dalej rozmawiać na antenie, choć twoja historia jest fascynująca i na pewno nie wyjątkowa, bo przecież w naszym kraju jest wiele samotnych matek wychowujących dzieci, które tak samo jak ty mają ciężkie życie i nie mają żadnego oparcia u mężczyzn. Chciałabym ci serdecznie podziękować za tę rozmowę, w której podzieliłaś się swoimi doświadczeniami. - Nieszczerze podsumowała Justyna po to, aby ciepłym akcentem zakończyć program.

- Ja też chciałam ci podziękować. Bardzo mi pomogło to, że wreszcie mogłam opowiedzieć komuś, co przeżyłam i jak wygląda moje życie. Wszyscy uważają mnie za kobietę sukcesu, a jednak czasami wydaje mi się, że coś jakby przeszło obok mnie. Jakby ten los zrobił wszystko, abym nie zaznała prawdziwej miłości. Dziękuję ci, Justyno.

- Czy jesteś zainteresowana tym, co inne kobiety sądzą o twojej historii? Jeśli tak, to się nie rozłączaj, a za chwilę usłyszysz w słuchawce głos naszej sekretarki. Podaj jej swój adres. Przekażemy ci wszystkie listy z dopiskiem 'dla Ani'. Czy jesteś zainteresowana nawiązaniem korespondencji ze słuchaczkami?

- Tak, bardzo chętnie porozmawiałabym z innymi kobietami porzuconymi przez mężów...

- Drogie słuchaczki! Jeśli chcecie napisać do Ani, to piszcie na adres naszej redakcji, a my przekażemy jej wszystkie listy od was. Do usłyszenia za tydzień o tej samej porze. Pozdrawiam was serdecznie i pamiętajcie "Nie dajcie się facetom!"


Justyna zdjęła słuchawki i długo siedziała bez ruchu, tępo patrząc w szybę reżyserki. Nagle z odrętwienia wyrwało ją wrażenie, że ktoś położył jej rękę na ramieniu. To doznanie było tak rzeczywiste, że wyrwało ją z otępienia. Musi się pospieszyć, bo za godzinę ma spotkać się Markiem, który jest fajnym facetem, mimo że, na męża się nie nadaje. Dziś pójdą do greckiej restauracji, a wieczorem będzie z nim kochać się tak intensywnie, jak wygłodniała dziwka. Tylko sex mógł jej wynagrodzić żal z niepotrzebnej szczerości, że przyznała się do swojego wieku na antenie radiowej...




Wiedeń 27.07.2003


 powrót

Andrzej Setman